Finałowy weekend pierwszej edycji turnieju ITF Warsaw Sports Group Open nie zawiódł. Piątkowy deszcz nie pozwolił rozegrać wszystkich zaplanowanych spotkań, więc order of play na sobotę był bardzo intensywny. Oprócz zaplanowanych siedmiu spotkań nowością na kortach tenisowych Legii była obecność ball kids i sędziów liniowych.
Początkowo ćwierćfinały singla miały rozpocząć się równolegle na czterech bocznych kortach. Jednak w sobotę rano nie wszystkie korty nadawały się do gry, były zbyt miękkie po obfitych opadach. Tylko kort centralny był oblegany od rana do wieczora.
Przed dziesiątą na korcie centralnym pojawiła się Kasia Piter i Ani Mijacika. Dziewczyny zmagały się z silnymi podmuchami wiatru, chowającym się za chmurami słońcem i bardzo głośnym treningiem dzieci, który odbył się na sąsiadującym boisku Legii. Mimo tego Kasia bardzo dobrze rozpoczęła mecz. Wszelkie niesprzyjające okoliczności nie wybiły jej z rytmu i dosyć szybko pokonała Chorwatkę meldując się w pierwszym półfinale.
Równolegle na korcie numer osiem walczyła Martina Trevisan z Ganną Poznikhirenko. Obydwie zawodniczki grają mocny tenis, więc widowisko było pierwszej klasy. Ukrainka wygrała pierwszego seta, ale lekko rozkojarzona rozpoczęła drugą partię i ugrała Włoszce tylko dwa gemy. W ostatnim secie to Maritnie jako pierwszej udało się zdobyć przewagę i właśnie dzięki temu stała się rywalką Kasi w półfinale.
Drugim meczem na korcie centralnym był pojedynek “czwórki” Wiery Łapko z “ósemką” Olgą Ivanchuk. Wiera łatwo wygrała pierwszego seta na co Ukrainka odpowiedziała mocniejszymi zagraniami w drugim i trzecim secie. Ku zaskoczeniu publiczności to właśnie Ukrainka awansowała do półfinału zostawiając swojej sąsiadce pole do popisu w deblu.
Ostatni ćwierćfinał Bułgarek Kostovej i Karatantchevej miał odbyć się tuż po meczu Włoszki i Ukrainki. Bułgarkom źle grało się na wilgotnym korcie i po kilku gemach poprosiły o przeniesienie na kort centralny, gdzie warunki były trochę lepsze. Czekał nas kolejne wyrównane, trzysetowe widowisko. Kostova, rozstawiona z jedynką wygrała pierwszego seta, ale później pojawiło się trochę nerwów, piłki nie wychodziły, a przeciwniczce - rozstawionej z piątką - wręcz przeciwnie. Karatantcheva świetnie sobie radziła. Łącznie w drugim i trzecim secie straciła tylko 6 gemów i awansowała do półfinału, w którym czekała już Ianchuk.
Na półfinał Kasi zebrała się całkiem spora publiczność. Wszyscy razem mocno trzymaliśmy kciuki z Polkę. Kasia szybko wyszła na prowadzenie, ale Martina zaczęła ją gonić i niestety przegoniła. Nawet po przegranej Kasia dostała gromkie oklaski, bo w całym turnieju zaprezentowała się fantastycznie. Jako jedyna Polka wygrała trzy mecze singlowe i wszystkim nam dała nadzieję na więcej. Pocieszeniem dla niej był finał debla.
Drugi półfinał między Ianchuk a Karatantchevą był pokazem siły Ukrainki. Każda jej piłka lądowała na linii, każdy skrót był przemyślany i nawet zaserwowała kilka asów. Sesił była bezsilna. Jedyne co mogła robić to starać się wybić z rytmu rywalkę, ale nawet to jej nie wychodziło.
Finał debla, początkowo zaplanowany na sobotę wieczór, został przeniesiony na niedzielę. Niedziela więc, była dniem w pełni finałowym. Na trybunach i wokół wioski turniejowej kręciło się dużo ludzi, co bardzo cieszyło organizatorów. Mecz Polek z Australijką i Białorusinką przyciągnął wielu kibiców. Gra była bardzo wyrównana i w pierwszym secie dziewczyny potrzebowały tiebreak’a, żeby rozstrzygnąć kto obejmie prowadzenie. I to właśnie w tiebreak’u Priscilla i Wiera okazały się lepsze. W drugim secie wciąż nasze dziewczyny miały możliwość zdobycia punktu i na to liczyły trybuny, jednak nie dały rady. Po piłce meczowej obydwie pary otrzymały gorące brawa. Kasie pięknie podziękowały za wsparcie i obiecały jeszcze silniejszy powrót w przyszłym roku.
Ostatni mecz singla zapowiadał się bardzo ciekawie. Martina Trevisan kontra Olga Ianchuk. Dwie młode, silnie grające zawodniczki, które na mączce czują się świetnie. Już w sobotę wiedzieliśmy, że ten mecz będzie wspaniałą walką. I tak właśnie było. Długie wymiany, zmiana tempa, szybkie crossy, mnóstwo ciekawych wymian. Naprawdę finał godny finału. Ostatecznie to doświadczenie i ranking zdecydowały o zwycięstwie Martiny. Tytuł mistrzyni pierwszej edycji Warsaw Sports Group Open 2017 pojechał do Florencji.
Chcielibyśmy gorąco podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do realizacji tego turnieju, sponsorom, sędziom, KT Legia, kibicom, zawodniczkom. Bez Was WSG Open 2017 nie byłby taki udany. Z tego miejsca chcemy także zaprosić na drugą edycję, która odbędzie się w przyszłym roku. Mamy nadzieję, że będzie jeszcze lepsza, jeszcze większa i więcej osób pojawi się na trybunach.